Dzień zaczynamy od wycieczki z przewodnikiem do jaskiń i nad dwa jeziorka znajdujące się na dnach małych kraterów. W ciągu dnia, już sami podjechaliśmy do następnych dwóch jeziorek i jedyne, co przyszło nam do głowy, to stwierdzenie, że jaskiń i jezior, to oni (Ci w Ugandzie 🙂 nie widzieli, jeśli zachwycają się tym, co nam pokazali. Przereklamowane.
Zanim jeszcze opuściliśmy Fort Portal, spędzamy ponad godzinę w kafejce internetowej. Miło jest nie pamiętać już, że połączenie z Internetem może mieć aż tak małą prędkość, za to zupełnie zrozumiałe jest, dlaczego opłata za “dostęp do Internetu” pobierana jest za czas siedzenia przed komputerem. Ten biznes musi być opłacalny. Ludzie wokół nas wyglądali na przyzwyczajonych do tej prędkości.
Odcinek drogi, którą mieliśmy dziś przejechać miał tylko jedną zaletę – był krótki. Droga była bardzo zniszczona i pełna pieszych i rowerzystów. Ciągnęła się już nie wśród gigantycznych plantacji herbaty, a wśród wiosek i plantacji bananów. W końcu przyjechaliśmy do Kibale Forest National Park.